poniedziałek, 31 października 2011

Hardangerowo - Sand Castle 2

Pamiętacie moją hardangerową serwetę? Oczywiście nic nie wyszło z planów ukończenia jej do 27 października, jako prezent kuzynka dostała książki, a serweta będzie dalej jako WIP i znajdę jej jakieś inne przeznaczenia - zobaczymy kiedy uda się sfiniszować :)

Jak na razie będzie przerwa, bo skończyła mi się perłówka nr. 5 (poszło już 25 g) - zamówiłam i czekam na dostawę. A stan na dzień dzisiejszy jest taki:



piątek, 28 października 2011

Już po :)

Przez cały październik miałam jedną mantrę - aby do soboty, aby do soboty, aby do soboty ;)

W zeszłą sobotę moja młodsza i jedyna siostra wyszła za monż :)

Że się zaręczyli wiadomo było pół roku temu, że chcę jej wyszyć jeden z obrazków Ty Wilsona wiedziałam od bardzo dawna. A dwa tygodnie przed ślubem zorientowałam się że na śmierć o tym zapomniałam :) Zaczął się więc wyścig z czasem, który nie bez trudu ale udało mi się wygrać :D

Zdjęcia bardzo marne, bo robione ciemną nocą 20 godzin przed ślubem tuż przed zapakowaniem :) Nie udało mi się uniknąć odbłysku lampy niestety :(


Belfast Antique White 32 ct
Mulina DMC czarna 2 nitki
Ręcznie farbowana Gloriana Cranberry 2 nitki


I jeszcze dwie fajne bardzo wg mnie atrakcje z wesela:

- zamiast popularnych w kręgach wschodnich skąd się obie rodziny wywodzą kokardek, było buttony, znaczki z grafikami pary "młodej".



- fotokabina - przez trzy godziny była ustawiona fotokabina, do tego całe pudło gadżetów typu kapelusze, peruki, okulary, sztuczne wąsy i temu podobne. W czasie jednej "sesji" powstawały cztery zdjęcia, które potem odbierało się wydrukowane w formie pocztówkowej, z imionami młodych i datą ślubu.



A na koniec piękna panna młoda i przystojny pan młody - mam nadzieję że mnie nie obedrą ze skóry za tą publikację :D



Ufff, teraz jeszcze wyleczyć zapalenie krtani i będzie można wrócić do starego trybu dnia powszedniego :)