wtorek, 30 marca 2010

Jajco po liftingu

Przerobiłam jajco na kartkę.

Powiedzenie, że jestem z niej zadowolona, było by ogromny nadużyciem z mojej strony ;)



Może i scrap jest tym co tygryski lubią najbardziej, ale na pewno nie tym co im dobrze wychodzi ;)

Karta ma do przebycia bardzo długa drogę, więc trzymajcie kciuki żeby się gdzieś nad oceanem nie rozpadła ;)

czwartek, 25 marca 2010

DMC Black Chocolate (2) i ciasto z wiśniami...

Wzięłam i skończyłam ;)

Bez backstitchy:



I gotowy:





Zbliżenie - ten kwiat mi się bardzo podoba, przeciwstawia lekkość ciężkiej puszce:





Zostało uprać, wykrochmalić, uprasować, oprawić, zanieść do mamy ;)

W międzyczasie oczywiście zaczęłam już dwie nowe prace, niestety tej której mam więcej zrobione nie mogę na razie pokazać, ale mam nadzieję że już niedługo będę mogła was zaprosić do poznawania czegoś nowego (dla mnie nowego, nie wiem jak dla was ;) )

I na koniec młody robiący ciasto z wiśniami (na niby oczywiście, ale pełen profesjonalizm z włączaniem piekarnika który sobie na widocznej po prawej pustej półce zrobił)



niedziela, 21 marca 2010

Jajco ...

... machnęłam dzisiaj ;)

Napatrzyłam się u Tereni i u Eli, a wszystko oczywiście zaczęło się na blogu u Olgi.

Teraz muszę wymyślić jak z tego kartkę zrobić :)





Szczegóły techniczne:
- kremowy unifil bo tylko taki był w domu
- perłowka nr. 8 i nr. 5 w kolorze 3347
- DMC variations nr. 4090

środa, 10 marca 2010

Szaleństwo...

... zakupowe mnie ogarnęło ostatnimi czasy ;)

Jak się już raz człowiek w sobie przełamie i kupi coś za granicą, to potem ciągle by chciał więcej i więcej tego co u nas jest niedostępne.

To się nazywa uzależnienie albo zakupoholizm :)





32 ct Wichelt Linen - STONEY POINT 18x27"



32 ct Belfast Linen - NATURAL/RAW 13x18"



32 ct Belfast Linen - RUBY WINE 27x36"



Mill Hill Glass Seed Beads 2.5 mm



Kolor 00123 Cream i kolor 02010 Ice



A teraz idę poszukać gdzie białą Luganę 28 ct można kupić ;)

wtorek, 9 marca 2010

DMC Black Chocolate (1)

Ostatnimi czasy trochę się znowu "opuściłam" w robótkach ręcznych. Za dużo internetu, za dużo różnych prac organizacyjnych pośrednio związanych z robótkami, za dużo nowych projektów łapanych naprędce.

Dodatkowo uaktywniła się moja okropna wada - mianowicie, jak mi się jakaś praca zbliża do końca, to coś mi się w środku przestawia, jakaś śrubka przeskakuje i najchętniej rozpoczęłabym nową zanim skończę bieżącą - w dołku mnie ściska, spać nie daje i takie tam różne. A postanowiłam że tym razem się nie dam, że nic nowego nie zacznę dopóki tryptyku nie skończę - efekt jest taki, że idzie mi jak krew z nosa :D Na całe szczęście już niedużo zostało, kwiat i backstitche moje nieukochane ;)





Widać kolosalną różnicę jaką daje oświetlenie - pierwsze zdjęcie przy sztucznym świetle, drugie przy dziennym. Prawdziwe jest w tym przypadku określenie "jak dzień do nocy" ;)