poniedziałek, 24 stycznia 2011

Haft ze Schwalm - materiały

Poprosiła mnie Ata żeby w pierwszej kolejności napisać o materiałach - poczytałam trochę w internecie i postaram się zsumować to, co udało mi się wyczytać.

Schwalm wywodzi się z Hesji, landu na terytorium byłej Republiki Federalnej Niemiec, z rejonu położonego niedaleko rzeki Schwalm, stąd nazwa. W języku niemieckim nazywa się to "Schwalmer Weisstrickerel" co tłumaczone jest jako biały haft ze Schwalm.

Ta szczególna forma haftu białego wywodzi się z późnych lat XVIII wieku, charakteryzuje się wyciąganiem nici do uzyskania ażurów obwiedzionych wyraźnym, grubym konturem. Większość projektów w tych rodzaju haftu opiera się na "drzewie życia" - w Niemczech przedstawiano to drzewo jako interpretację ukrzyżowania Chrystusa i nadchodzącej śmierci. Najczęściej pojawiające się w tym hafcie motywy, to liście, kwiaty, owoce, serca, tulipany i gołębie.

Trudno znaleźć wczesne przykłady użycia haftu ze Schwalm, ponieważ był używany do ozdabiania rzeczy użytkowych, niszczących się przy noszeniu i używaniu. Stosowano je na rękawach, mankietach i fartuchach strojów ludowych oraz na poduszkach, serwetach i obrusach. Projekty były zawsze symetryczne i "wyciągnięte" w stronę środka ozdabianej rzeczy. W tradycyjnych hafcie używano zawsze białych nici na gęstym lnie. W czasach obecnych częściej można się spotkać z kolorowymi pracami w tej technice.

Schwalm bardzo przypomina haft Hedebo pochodzący z Danii. Różnice są subtelne, podstawowa jednak jest taka, że w Hedebo motywy otoczone się dwoma rzędami ściegu łańcuszkowego a w hafcie ze Schwalm jest to jeden rząd ściegu łańcuszkowego i jeden ściegu koralikowego. Natomiast z daleka i na pierwszy rzut oka są bardzo podobne.

Co nam będzie potrzebne:

Materiał - podstawowym materiałem do haftu ze Schwalm jest len - im gęstszy tym lepszy, z tym że musi mieć równe nitki wątku i osnowy, nie mówiąc o tym że ilość nitek wątku i osnowy musi być taka sama, żeby zachować symetryczność wyszytego elementu. Wszelkie znalezione przeze mnie informacje mówią o lnie 40 do 50 ct. Czyli 15,8 nitek na cm (40 ct) do 19,7 nitek na cm (50 ct). Ja zaczęłam naukę na lnie Belfast 32 ct (12,6 nitek na cm) i powiem tak - na naukę to jest dobra gęstość. Łatwiej prowadzić nitkę, odliczać nitki przy ażurach, wyciągać nitki do wypełnień. Ale już parę razy zauważyłam, że igła idzie nie tam gdzie ja chcę, tylko tam gdzie ją osnowa lub wątek tkaniny prowadzi. Z drugiej strony nie umiem sobie wyobrazić wysnuwania nitek na gęstości prawie 20 nitek na centymetr, ale jak do tego dojdę to dam wam znać :) Inne dziewczyny wyszywają na lnie obrazkowym i tez im całkiem fajnie idzie, tylko tamten materiał wcale sztywności nie ma jak dla mnie.

Na poniższym zdjęciu widać Belfast 32 ct (po lewej) i Newcastle Linen 40 ct (po prawej). Bardzo jestem ciekawa jak się na tym gęściejszym lnie będzie wyszywać, muszę zakupić kawałek :)



Nici - zarówno DMC jak i Anchor produkują nici polecane w tym rodzaju haftu białego. Są to nici Cotton a Broder, wysokiej jakości nici bawełniane, skręcane z 4 włókien, niepodzielne. Miękkie, gładkie, jedwabiste w dotyku. Polecane są do haftu płaskiego, angielskiego, mereżki, richelieu także do haftu czarnego. Produkowane są w różnych grubościach, od #16 do #40 - im wyższy numer tym cieńsza nić. Grubsze (czyli niższe numery) produkowane są w różnych kolorach a te wyższe - szczególnie nr. 40 - najczęściej występują jako białe lub kremowe. Popularnie te nici nazywane są Broder Special - i są dostępne w Polsce :)

TUTAJ opis nici na stronie DMC, a poniżej jak wygląda - w polskich sklepach często opisywana jako nić do haftu richelieu :)



Natomiast do nauki, spokojnie wystarczy nić perłowa nr. 8 albo 12, zależy od grubości lnu. Im gęstszy len tym cieńsza nić żeby uzyskać delikatny, subtelny efekt przy ażurach.

Igły - ja wyszywam na lnie 32 ct nicią perłową nr. 8 przy użyciu igły z tępym czubkiem nr. 26. Wg nauczycielki powinna to być igła z ostrym czubkiem, i wydaje mi się że przy gęściejszych lnach faktycznie, igłą bez czubka można się zachlastać :) Rozmiar igły dobieramy do grubości nici i tkaniny

Tamborek - najlepszy okrągły zwykły drewniany, mocno trzymający tkaninę. I powinno się tak dobrać jego wielkość, żeby cały motyw nam się zmieścił na tamborku - powinniśmy stosować zasadę, że tamborek zdejmujemy dopiero jak wyszyjemy cały motyw, żeby jak najmniej razy przekładać - nawet nie chodzi o pogniecenie tkaniny, ale o jak najmniejsze zdeformowanie już wyszytych elementów.

Nożyczki - niewielkie, ostre i z ostrymi czubkami, bo trzeba będzie bardzo precyzyjnie wycinać nitki tkaniny.

Z grubsza to by było na tyle - i jeszcze informacyjnie - ja nie jestem żadnym ekspertem od tego haftu - on mnie tylko zauroczył mocno, zaczęłam pierwszą pracę w tej technice i przesiedziałam parę godzin w internecie :) Proszę to wziąć pod uwagę czytając powyższe.

Haft ze Schwalm - materiały

Poprosiła mnie Ata żeby w pierwszej kolejności napisać o materiałach - poczytałam trochę w internecie i postaram się zsumować to, co udało mi się wyczytać.

Schwalm wywodzi się z Hesji, landu na terytorium byłej Republiki Federalnej Niemiec, z rejonu położonego niedaleko rzeki Schwalm, stąd nazwa. W języku niemieckim nazywa się to "Schwalmer Weisstrickerel" co tłumaczone jest jako biały haft ze Schwalm.

Ta szczególna forma haftu białego wywodzi się z późnych lat XVIII wieku, charakteryzuje się wyciąganiem nici do uzyskania ażurów obwiedzionych wyraźnym, grubym konturem. Większość projektów w tych rodzaju haftu opiera się na "drzewie życia" - w Niemczech przedstawiano to drzewo jako interpretację ukrzyżowania Chrystusa i nadchodzącej śmierci. Najczęściej pojawiające się w tym hafcie motywy, to liście, kwiaty, owoce, serca, tulipany i gołębie.

Trudno znaleźć wczesne przykłady użycia haftu ze Schwalm, ponieważ był używany do ozdabiania rzeczy użytkowych, niszczących się przy noszeniu i używaniu. Stosowano je na rękawach, mankietach i fartuchach strojów ludowych oraz na poduszkach, serwetach i obrusach. Projekty były zawsze symetryczne i "wyciągnięte" w stronę środka ozdabianej rzeczy. W tradycyjnych hafcie używano zawsze białych nici na gęstym lnie. W czasach obecnych częściej można się spotkać z kolorowymi pracami w tej technice.

Schwalm bardzo przypomina haft Hedebo pochodzący z Danii. Różnice są subtelne, podstawowa jednak jest taka, że w Hedebo motywy otoczone się dwoma rzędami ściegu łańcuszkowego a w hafcie ze Schwalm jest to jeden rząd ściegu łańcuszkowego i jeden ściegu koralikowego. Natomiast z daleka i na pierwszy rzut oka są bardzo podobne.

Co nam będzie potrzebne:

Materiał - podstawowym materiałem do haftu ze Schwalm jest len - im gęstszy tym lepszy, z tym że musi mieć równe nitki wątku i osnowy, nie mówiąc o tym że ilość nitek wątku i osnowy musi być taka sama, żeby zachować symetryczność wyszytego elementu. Wszelkie znalezione przeze mnie informacje mówią o lnie 40 do 50 ct. Czyli 15,8 nitek na cm (40 ct) do 19,7 nitek na cm (50 ct). Ja zaczęłam naukę na lnie Belfast 32 ct (12,6 nitek na cm) i powiem tak - na naukę to jest dobra gęstość. Łatwiej prowadzić nitkę, odliczać nitki przy ażurach, wyciągać nitki do wypełnień. Ale już parę razy zauważyłam, że igła idzie nie tam gdzie ja chcę, tylko tam gdzie ją osnowa lub wątek tkaniny prowadzi. Z drugiej strony nie umiem sobie wyobrazić wysnuwania nitek na gęstości prawie 20 nitek na centymetr, ale jak do tego dojdę to dam wam znać :) Inne dziewczyny wyszywają na lnie obrazkowym i tez im całkiem fajnie idzie, tylko tamten materiał wcale sztywności nie ma jak dla mnie.

Na poniższym zdjęciu widać Belfast 32 ct (po lewej) i Newcastle Linen 40 ct (po prawej). Bardzo jestem ciekawa jak się na tym gęściejszym lnie będzie wyszywać, muszę zakupić kawałek :)



Nici - zarówno DMC jak i Anchor produkują nici polecane w tym rodzaju haftu białego. Są to nici Cotton a Broder, wysokiej jakości nici bawełniane, skręcane z 4 włókien, niepodzielne. Miękkie, gładkie, jedwabiste w dotyku. Polecane są do haftu płaskiego, angielskiego, mereżki, richelieu także do haftu czarnego. Produkowane są w różnych grubościach, od #16 do #40 - im wyższy numer tym cieńsza nić. Grubsze (czyli niższe numery) produkowane są w różnych kolorach a te wyższe - szczególnie nr. 40 - najczęściej występują jako białe lub kremowe. Popularnie te nici nazywane są Broder Special - i są dostępne w Polsce :)

TUTAJ opis nici na stronie DMC, a poniżej jak wygląda - w polskich sklepach często opisywana jako nić do haftu richelieu :)



Natomiast do nauki, spokojnie wystarczy nić perłowa nr. 8 albo 12, zależy od grubości lnu. Im gęstszy len tym cieńsza nić żeby uzyskać delikatny, subtelny efekt przy ażurach.

Igły - ja wyszywam na lnie 32 ct nicią perłową nr. 8 przy użyciu igły z tępym czubkiem nr. 26. Wg nauczycielki powinna to być igła z ostrym czubkiem, i wydaje mi się że przy gęściejszych lnach faktycznie, igłą bez czubka można się zachlastać :) Rozmiar igły dobieramy do grubości nici i tkaniny

Tamborek - najlepszy okrągły zwykły drewniany, mocno trzymający tkaninę. I powinno się tak dobrać jego wielkość, żeby cały motyw nam się zmieścił na tamborku - powinniśmy stosować zasadę, że tamborek zdejmujemy dopiero jak wyszyjemy cały motyw, żeby jak najmniej razy przekładać - nawet nie chodzi o pogniecenie tkaniny, ale o jak najmniejsze zdeformowanie już wyszytych elementów.

Nożyczki - niewielkie, ostre i z ostrymi czubkami, bo trzeba będzie bardzo precyzyjnie wycinać nitki tkaniny.

Z grubsza to by było na tyle - i jeszcze informacyjnie - ja nie jestem żadnym ekspertem od tego haftu - on mnie tylko zauroczył mocno, zaczęłam pierwszą pracę w tej technice i przesiedziałam parę godzin w internecie :) Proszę to wziąć pod uwagę czytając powyższe.

środa, 19 stycznia 2011

SAL świąteczny 2010 - 2

Ja wiem że święta się już skończyły :)

Ale przecież będą następne :)

Z trzech mikołajów udało mi się uporać z jednym, zabrakło mi koralików niestety i muszę dokupić, żeby móc je skończyć.

I udało mu się załapać na kawałek choinkowej gałązki nawet.



Najpierw myślałam że ciężko się wyszywa na plastikowej kanwie - myliłam się ;)

Potem sądziłam, że porwanie się na wyszywanie przy użyciu bezbarwnej nici Wonder Invisible Thread to był masochizm - myliłam się ;)

Wyszywanie koralikami przy użyciu niewidzialnej nici to dopiero jest utrudnianie życia sobie samemu :D

O ile przy otoczce kapelusza i koralikach na kapeluszu jeszcze dawałam radę, o tyle przy brodzie prawie dałam za wygraną - ale że w ramach postanowień noworocznych mam zamiar kończyć zaczęte prace a poza tym, im dłużej się męczyłam tym lepiej mi szło, no to skończyłam.







SAL świąteczny 2010 - 2

Ja wiem że święta się już skończyły :)

Ale przecież będą następne :)

Z trzech mikołajów udało mi się uporać z jednym, zabrakło mi koralików niestety i muszę dokupić, żeby móc je skończyć.

I udało mu się załapać na kawałek choinkowej gałązki nawet.



Najpierw myślałam że ciężko się wyszywa na plastikowej kanwie - myliłam się ;)

Potem sądziłam, że porwanie się na wyszywanie przy użyciu bezbarwnej nici Wonder Invisible Thread to był masochizm - myliłam się ;)

Wyszywanie koralikami przy użyciu niewidzialnej nici to dopiero jest utrudnianie życia sobie samemu :D

O ile przy otoczce kapelusza i koralikach na kapeluszu jeszcze dawałam radę, o tyle przy brodzie prawie dałam za wygraną - ale że w ramach postanowień noworocznych mam zamiar kończyć zaczęte prace a poza tym, im dłużej się męczyłam tym lepiej mi szło, no to skończyłam.







poniedziałek, 17 stycznia 2011

Dzień inny niż wszystkie

Taka była sobota - a właściwie jej pierwsza część. Po miesiącach kiedy mi się nie udawało, po grudniu kiedy już byłam spakowana a powaliła mnie prawie 40 st. gorączka - w tą sobotę mi się udało :)

Spędziłam ją w towarzystwie siedmiu zakręconych robótkowo Pań i panienek:) bo jedno dziewczę chodzi chyba jeszcze do podstawówki, a niektóre Panie mają wnuczęta. A najpiękniejsze że ta "różnica pokoleń" zostaje w przypadku robótek za drzwiami, i nikt nie tylko że o niej nie myśli, ale nie zdaje sobie nawet z niej sprawy.

Poza standardowymi rozmowami robótkowymi, a właściwie na pierwszym miejscu - była nauka. A czego?? Kochane, czegoś pięknego!!!!!

Odkąd pierwszy raz zobaczyłam u Aploch wiedziałam że ja tez chcę się nauczyć tego cuda - co tam chcę - MUSZĘ, jest mi to niezbędne do życia wręcz. No i udało się, dopięłam swego - może stwierdzenie że się nauczyłam, było by eufemizmem z mojej strony, ale przynajmniej postawiłam pierwsze kroki na drodze ku nauczeniu się ;)





Tyle udało mi się zrobić pod czujnym okiem nauczycielki, Anny Baranowicz.

Parę zbliżeń:

- serduszko ma kontur ze ściegu łańcuszkowego, półkola "kwiatków" to ścieg dziergany robiony po okręgu, wbijany w jedno miejsce.



- łodyżki są wyszyte sznureczkiem, listki - tu mam problem bo nie pamiętam jak się ten ścieg nazywa, gałązkowy?



tak się robi ścieg którym liść jest wyszyty:



- tulipany - kontur mają zrobione ściegiem koralikowym, i wypełnienia ażurkami ściąganymi, każdy tulipan ma inne





Materiały:
Belfast 32 ct Antique White
Anchor Perle Cotton #8 kolor 926


Na następnych będę się uczyć wypełniać serduszko ściegami z wypruwanymi nitkami :)

Jak by ktoś był zainteresowany, to będę powtarzać motyw w kolejnych rogach, mogę przygotować krótki tutorial jak przygotować pracę do haftu i zacząć wyszywać.

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Fastrygowanie

W komentarzach pod poprzednim postem zarówno Jola jak i Ania zapytały mnie o fastrygowanie.

Nienawidzę fastrygować :D

Ale, bez fastrygowania nie zaczynam żadnej większej pracy hardangerowej - tylko fastryga chroni mnie przed pruciem, a właściwie lepiej powiedzieć przed wyrzuceniem prawie skończonej pracy, w której to pracy chwilę przed końcem okazuje się, że gdzieś jest błąd o jedną nitkę i całość się nie zamyka. A jak mam fastrygi, to ew. tylko małe elementy pruję :D

Fastrygowania nauczyłam się oczywiście od naszej niezrównanej Krzysi, która od dawna szerzy ideę hardangera w sieci dając możliwość nauczenia się wielu nowych ściegów w tej dziedzinie. Wszystkiego można się dowiedzieć na blogu Hardangerowe fascynacje Krzysi.

Fastrygę wykonuje się ściegiem przed igłą, co 4 nitki tkaniny. Bo podstawą hardangera jest liczenie do czterech - nawet bloczki, które w szerokości mają pięć nitek w ściegu, zajmują cztery nitki tkaniny. Fastrygę robimy przez środek materiału, najlepiej złożyć go na pół, i po linii złożenia poprowadzić fastrygę. Miejsce skrzyżowania fastrygi wyznacza nam środek pracy.

U mnie linie środkowej fastrygi są w mało kontrastowym kolorze, więc i niezbyt dobrze je widać.



Krzysia pokazała to na kontrastowych nitkach - do obejrzenia TUTAJ.

Ważny jest sposób w jaki te nitki się krzyżują - należy zwrócić uwagę że druga fastryga daje z pierwszą krzyż 2 x 2, a nie spotyka się z nią w miejscu wbicia igły.

Dodatkowo, można zastosować fastrygi dodatkowe - i to są te, co mi życie ratują :)

Mój wzór składa się z dwóch dużych elementów - obramowanie środka którym jest mozaika ze ściegu za igłą, otoczona mereżką i elementami hardagerowymi, oraz obramowanie obrusa wzorem z motylami. Policzyłam więc sobie powierzchnię jaką zajmować będzie element środkowy i element zewnętrzny, i po tych liniach poprowadziłam fastrygi - te są w kolorze czerwonawym więc lepiej widoczne :)





Dzięki fastrygom, na każdym etapie pracy jestem w stanie sprawdzić, czy nic się nie rozjechało.



piątek, 7 stycznia 2011

Idzie nowe

Nowy rok to nowe prace, czyż nie?:)

Jak pewnie już zauważyliście, jestem mistrzem świata w zaczynaniu nowych prac :) Tym razem uważam że jestem usprawiedliwiona, bo praca jest hardangerowa, a poprzednią przecież skończyłam, czym chwaliłam się w tym poście :)

A na dodatek, chyba byłam grzeczna w zeszłym roku, bo dostałam pod choinkę dwa kupony pięknej tkaniny.



Co prawda miał to być jeden duży kawałek, a dostałam dwa mniejsze, ale darowanemu koniowi itd. :)

Długo oglądałam, przeliczałam, przymierzałam aż decyzja została podjęta - w bólach się rodziła, bo mam świadomość że praca jest duża, i towarzyszyć mi będzie pewnie przez parę ładnych lat znając moje tempo pracy.

Wzór nazywa się Symphony of Light, pochodzi z książki która jest jednym z moich największych skarbów, i była pierwszą kupioną przeze mnie za granicą, za ciężkie pieniądze i ze strachem czy cała transakcja się powiedzie ;) W dodatku, książka jest po japońsku, tylko nazwy projektów są po angielsku :D



Najpierw było rysowanie i liczenie "na brudno".



Musiałam wszystko dobrze 5 razy policzyć, bo zmieniam schemat powiększając go wzdłuż długiego boku. Potem narysowałam sobie na czysto, raz jeszcze licząc wszystko.



Potem pozostało już tylko dopasować nici do materiału - wybór był prosty, bo zakochałam się w tym kolorze jakiś czas temu jak i w sposobie, w jaki perłówka Anchora odbija światło.



Materiał - Zweigart Oslo 22 ct
Nici - Anchor Perle Cotton nr. 5 i 8, kolor 926


W oryginale jest użytych kilka kolorów, u mnie będzie jeden - zastanawiam się nad dodaniem paru ściegów płaskich cieniowaną nicią Watercolours, bo one piękne efekty dają, ale to się jeszcze zobaczy :D

A teraz od trzech dni fastryguję materiał - już dwa razy poprawiałam bo albo gdzieś mi wyszło pięć nitek zamiast 4 albo trzy zamiast 4, co się wydało przy fastrygach pomocniczych. Na całe szczęście, bo łatwo (tyle że czasochłonnie) poprawić fastrygę, gorzej z gotowym haftem :D

Już się nie mogę doczekać kiedy się skończy fastrygowanie i będę mogła pierwsze ściegi postawić - normalnie czuję ssanie na wyszywanie - to jest prawie jak uzależnienie chyba :) Ale wiem, że to sprawdzanie po trzy razy i ciągłe liczenie do czterech ma swój sens, że warto poświęcić teraz parę godzin żeby potem móc kontrolować pracę - tak łatwo się pomylić o jedną nitkę. Lepiej mieć możliwość wyłapania tego błędu wcześniej niż przed samym skończeniem pracy :)

wtorek, 4 stycznia 2011

Poświątecznie i ponoworocznie

Eh, jak to nic sobie w życiu nie można zaplanować - a może właśnie na przekór los działa - jak człowiek sobie dużo zaplanuje, to mu potem guzik z pętelką z tego wyjdzie. A u mnie to nawet bez pętelki :)

Dopadło mnie choróbsko okropne, dało znać o sobie nie dbanie o własny organizm, i wszystkie grudniowe plany poszły się bujać :D

Teraz jest już lepiej (odpukać) i mam nadzieję że tak już zostanie, czego sobie i wam życzę - zdrowia kochani przede wszystkim, bo dopóki się nie zepsuje to nie doceniamy jaki to wielki dar. I weny robótkowej wam wszystkim, i czasu na robótki i kasy na przydasie i zrozumienia u bliskich dla tego naszego mniejszego lub większego szmergla.

Rzutem na taśmę przedświąteczna udało mi się zrobić zawieszki do prezentów - było ich 12ście, i pięknie się prezentowały ułożone wszystkie razem, niestety udało mi się tylko jedną uwiecznić.







Wieczorami pomiędzy świętami i Nowym Rokiem udało mi się zmobilizować do powrotu do prac nad naszym SAL'em needlepointowym na 2010 rok. Zrobiłam część wrześniową, zabrałam się nawet za październik, niestety skończyły mi się dwa Kreiniki bo ten miesiąc strasznie niciochłonny jest, więc znowu mam przestój.







Pozmieniałam październikową część - projekt zakłada żeby romby były w trzech zestawieniach kolorystycznych, ale wg. mnie robiło się okropnie pstrokato, więc zrobiłam w dwóch - wg mnie całkiem całkiem to wygląda :)

A kto jeszcze się nie przyłączył, zapraszamy na nową zabawę na blogu Polski Needlepoint.
Znowu projekt typu Mistery wspaniałej projektantki Ro Pace. Projekt nazywa się Flower of Italy, będzie to zestaw rombów wypełnionych różnymi ściegami, między innymi ściegiem Hilton stitch z którego projektantka jest znana.

Poniżej zestawienie oryginalnych nici (poza jedną złotą metaliczną) - prawda że urokliwe? Może dacie się namówić?:)



Zdjęcie pochodzi z grupy dyskusyjnej ANG