wtorek, 27 listopada 2012

podobno

zima nadchodzi :)

Chociaż patrząc na termometr ciężko to sobie wyobrazić. Dlatego już się nastawiam że zima zaskoczy drogowców i staram się mieć zapas audiobooków w samochodzie :)

Przygotowania do zimy zaczęłam już na początku miesiąca, ale nadal nie udało mi się skończyć pierwszej pracy drutowej, a  mam zaplanowane 3 na nadchodzącą zimę.




Natomiast materiały do pracy świątecznej jak leżały na środku stołu tak leżą - za to udało mi się zrobić im zdjęcie w świetle dziennym (chociaż co to za światło:)

A na deser mam kolejne zdjęcie z serii - jak śpię :D

No to najlepszego, to pewnie już wszystko na ten miesiąc.

wtorek, 20 listopada 2012

mistrz rozpoczynania

nowych prac to ja :)

Pokażę wam moje plany na święta - zdjęcia fatalne, trudno zrobić przy żarówce energooszczędnej jakieś sensowne zdjęcie, a światło dziennie to ja teraz tylko w pracy oglądam :)


A na tapecie druty cały czas, bo coś w pogodzie mówili że na początku grudnia zima ma do nas zawitać :) Ale to wam pokażę bardziej skończone jak będzie, bo na razie to mi dynda milion nici do schowania, czego nie umiem dobrze zrobić i czego nie lubię robić.

A na razie idę wciągnąć ciasteczko, które razem z młodym piekliśmy przez pół niedzieli - to znaczy on wytrzymał pierwsze 20 ciastek, a pozostałe 1000 upiekłam już sama :)
Się częstujcie :)

Nakrzyczałyście na mnie okrutnie pod poprzednią notką, więc obiecuję starać się mobilizować i nie dać marazmowi :) I bardzo Wam dziękuję, nie mam wcale zamiaru ukrywać że się wzruszyłam:)

poniedziałek, 5 listopada 2012

róż przełamany

Dołożyłam różowościom trochę zielonego, zostały "sepiowe" elementy które jakoś bardzo powoli się dłubią.



Przyczyną wolnych postępów jest oczywiście łapanie miliona srok za ogon - pewnie życia mi nie starczy na skończenie wszystkiego co mam pozaczynane.

Dopadła mnie też refleksja - czy jest sens dalszego prowadzenia bloga? Nic się na nim nie dzieje, a co gorsza (albo co lepsze) coraz częściej przekładam inne zajęcia nad robótki. Kiedyś każde wolne pół godziny kończyło się sięgnięciem po coś robótkowego, teraz to już nie jest takie oczywiste.

Wszystko przemija, nawet najdłuższa żmija jak to słusznie ktoś mądry zauważył.

Dopadła mnie też inna refleksja - jak szybko wszystko się zmienia, jak ulotne są chwile, i jak niczego i nigdy nie można być pewnym. Więc uczę się układać Lego, walczyć na miecze świetlne i robić korytko z języka (to ostatnie mi jakoś nie wychodzi), więc i czasu na robótki mam mniej:)

I jeśli jeszcze ktoś tu zagląda, to niech wie, że bardzo bardzo ważne jest było i będzie, że zagląda :)