poniedziałek, 20 kwietnia 2015

pokłosie Gwiazdki

Mimo że sporo czasu upłynęło od ostatniego wpisu, to tak konkretnie to nie mam za wiele do pokazania :D

Po NOVEj mam chyba syndrom odstawienia - chodzę i chodzę, oglądam różne wzory i szukam co by tu następnego na warsztat zaanektować. Mam na oku kolejnego kolosa, jednego z wielu na mojej wish list - wzór ma w sobie i krzyżyki, ściegi ozdobne jak w needlepoincie i koraliki. Ponieważ wzór ma też dużo różnych pięknych, acz niestety drogich nici, to na razie zgromadziłam materiał i mulinę DMC.
I dumam - czy skorzystać z zamiennika tych pięknych drogich nici na DMC czy zbankrutować.

W tzw międzyczasie patrzę się od 4 miesięcy na mój prezent gwiazdkowy :D Jest nim maszyna do szycia Janome 415. Szycie - a raczej patchworki - marzyły mi się od prawie trzech lat. I teraz już nie mam wymówki, pora się brać do roboty.

No to próbuję :)


Na pierwszy ogień od razu z grubej rury przysłowiowej uczę się robić aplikacje. Moja maszyna nie ma ściegu blanket stitch którym przyszyte aplikacje wyglądają cudnie (zygzak mi się nie podoba). Więc byłam nastawiona że będę je przyszywać ręcznie. Już nawet posiadłam niezbędną do tego wiedzę. Jednak jak to ja, nie umiem zacząć od małych rzeczy, od razu lecę z dużymi. I jak zwykle na styk w czasie. Więc w ręku bym nie zdążyła. Doszły jeszcze zawirowania z materiałem, ale to już inna opowieść. So, trza było coś wymyślić - wybrałam ścieg z dostępnych u mnie w maszynie który wg mnie może z przymrużeniem oka zastąpić blanket stitch. I wczoraj wieczorem się przeżegnałam i przyszyłam pierwszą aplikację z użyciem fizeliny dwustronnej i owego ściegu ozdobnego.

Na zakrętach wyszło mi tak jak poniżej - ogólnie uważam że jak na pierwszy raz całkiem całkiem :D
Aczkolwiek widzę niedociągnięcia i będę pracować nad ich wyeliminowaniem.


 Jeszcze 5 takich aplikacji i będzie można zszywać kwadraty z pasami :D

12 komentarzy:

  1. Powodzenia w dalszym szyciu :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. super czekam na zdjęcia całości cuda z aplikacjami
    a co do nici w kolosach wszystko da się samemu dobrać jakoś pokombinować jak w needlpoincie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda, zaraz tam cuda :D Pierwsze śliwki robaczywki :D

      co do nici to raczej nie szarpnę sie na oryginalne, bo to majątek - ale coś będę kombinować :D

      Usuń
  3. Fajny ten ścieg. Nie znam się na patchworku - tylko podziwiam i umieram, jak czytam, ile tego trzeba ze sobą zeszyć, a najpierw pociąć, a jeszcze najpierw pomierzyć. A potem jeszcze specjalną maszyną, co to ma specjalne ściegi i w ogóle! A to tylko kilka szmatek zszytych przecież ;) Chciałabym umieć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolina, wcale nie trzeba specjalnej maszyny - trzeba tylko jakąkolwiek maszynę mieć :) Ja nie miałam żadnej. A ta co mam jest taka podstawowa z podstawowych, nie ma wielu funkcji które wytrawne quilterki uważają za niezbędne. I oczywiście aplikacja przyszyta ściegiem blanket stitch wyglądało by dużo lepiej. A jak by maszyna miała opcję ustawienia pozycji w której zostaje igła to by było dużo łatwiej. Tylko wtedy maszyna droższa. Ale i bez tego się da jak się chce :D

      Usuń
  4. Tylko nie mów że się też przebranżwałaś :( Mam nadzieję, że nadal będziesz wyszywać...
    Do do planowanego kolosa...ja bym kupiła oryginale nici...lepiej poczekać i mieć coś co przetrwa lata :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, patchwork to tylko jedna z srok których ogony wymykają się z garści :D
      Z igły nigdy nie zrezygnuję, nie ma takiej opcji :)

      Usuń
  5. Ja do Kasi - to chyba jest tak, że najlepiej wychodzi nam to, co się polubi :-) Też trochę wyszywam, ale wiem, że nigdy nie zabiorę się za żaden wielki obraz. Kiedy zerknęłam na Twojego Einsteina - podziwiam wytrwałość. Z patchworkiem jak z krzyżykami - potrzebują trochę czasu i dokładności i mimo wszystko, efekt może być szybciej. Yenulko - moja maszyna też bez bajerów :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. to prawda - to co nam sprawia frajdę i przyjemność robi się od razu szybciej:) i cierpliwość większa do prucia jest :)
    Ja rozważałam maszynę z większą ilością opcji i „bajerów”. Powodowało to jednak na starcie wzrost ceny takiej maszyny o prawie drugie tyle. Więc zdecydowałam się na taką na jaką mogłam sobie pozwolić, i staram się nie użalać nad tym czego nie mam, tylko cieszyć się z tego co mam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Matko! No to ładnie!
    Trzymam kciuki za patchworkowanie i...szacun do pasa!

    OdpowiedzUsuń

Pozostaw ślad ...