Na początku marca postanowiłam wyszyć metryczkę z misiem TT, w prezencie dla malutkiej Niny.
Miał to być mój pierwszy w życiu obrazek z serii TT, zawsze mi się podobały, ale i zawsze się ich obawiałam.
Na początku szło jak burza. W ciągu zaledwie trzech wieczorów jak Młody zasnął udało mi się zrobić prawie wszystkie krzyżyki.
Co z tego, kiedy potem przyszły backstitche... wiedziałam że nie powinnam była brać się za ten obrazek.... poniżej stan zarówno na teraz jak i na dwa miesiące temu.
I po raz pierwszy mam ochotę odłożyć tą pracę bez kończenia i wyszyć coś innego zamiast tego, co zaplanowałam :(
Misie TT wbrew pozorom wcale nie są łatwe właśnie przez te "puszyste" backstiche. Ja z ich powodów jakoś nigdy nie miałam odwagi złapać się za tę serię.
OdpowiedzUsuńJednak szkoda by było, gdybyś nie dokończyła. Może próbuj robić etapami, po trochu?
Ata, robię :) w tempie jedna nitka na miesiąc.... a nitki ucinam krótkie :)
OdpowiedzUsuńMuszę się jakoś zmobilizować....