Drenaż kieszeni w ogrodniczym :D

Zdjęcie specjalnie dla Ani (Aploch) - kochana, są cisy fastigiata aurea !!!

Od początku (czyli od 3 lat) wiadomo było że te cisy tam będą - ale okazało się że ta odmiana - piękna, z przyrostami igieł w żółtym kolorze - jest trudna do kupienia. I co bardziej odrośnięte od ziemi okazy to kosztują majątek, a te na które mnie stać to kurdupelki po 10 cm. No i tak się przybierałam do tych cisów jak do jeża. A Ania co roku mi słusznie wytykała że jak bym je posadziła te 3 lata temu to już by miały ok. pół metra pewnie. No, ale w końcu są, malutkie to malutkie, ale za trzy lata będą większe :D
Posadziłam też ostrokrzew, a właściwie ostrokrzewy bo są dwa :)

Posadzona w zeszłym roku z malutkiej sadzonki która ledwie przetrwała podróż kurierem (zraziłam się wtedy do zakupów roślin na allegro) obiela jednak zakwitła :)

Świerk białobok też się "ruszył" z miejsca w tym roku :)

A tu nie mam pojęcia co :) Skleroza, zanik pamięci, demencja starcza - a może wszystko na raz :D Kto mi powie co to?:)

I moje dziecię w tym niewiadomocoto :)

Azalie mi zakwitły w doniczkach - mam nadzieję że przesadzenie do gruntu im krzywdy nie zrobiło.

I moje dziecię w tychże :)

A potem to już trudno było zrobić zdjęcie roślinom do których młody się nie pchał :)
Tu dopiero co posadzone jałowce:

I hortensje - w zeszłym roku pięknie kwitły, mam nadzieję że im majówkowy śnieg nie zaszkodził i w tym roku też się obsypią pięknie na biało - a jak będzie, to się zobaczy:

To nie wszystko co posadziliśmy w sobotę (mój monż dzielnie kopał dołki gdzie mu kazałam :D ) ale bateria siadła więc już wam oszczędzę dalszych widoków mojego marnego ogródka :D
Robótkowo bryndza, dziubię po kwadraciku Novą (już mam 40-ści!!! ) i prezentowy hardanger, i nie mogę się doczekać kiedy monż znajdzie chwilę na próbę reanimacji maszyny - mam nadzieję że to nastąpi szybciej niż później :)