Cztery miesiące prawie - to sporo, jak by nie patrzeć. Wydawało by się że przez ten czas można zrobić jedną część needlepointowego SAL'a z naszego tajemniczego projektu na rok 2010 - więcej o tym na wspólnym needlepointowym blogu Polski Needlepoint.
Tyle mniej więcej zajęło mi wykonanie listopadowej części - nie wiem czemu nie mogłam się przełamać żeby ją skończyć - to że była praco i niciochłonna to jedna rzecz. Druga - po prostu mi nie szło.
Ale skończyłam!!! Dosłownie świeżutkie zdjęcia, chciało by się powiedzieć że świeże bułeczki z piekarni :D
Teraz tylko idąc za ciosem zrobić grudzień i będę mogła Novą w końcu zacząć!!! :)
A przy okazji - chrońcie się przed grypą żołądkową z wszelkich sił - wycięło mi cały zeszły tydzień z życiorysu i przewróciło na drugą stronę - brrrr, najgorszemu wrogowi nie polecam :)
znam ten ból - listopad męczę, męczę i zmęczyć nie mogę, nawet mi się na razie nie chce do niego sięgać, jakiś masakryczny jest!
OdpowiedzUsuńgratuluję poradzenia sobie z nim :)
Powiem szczerze, ze podziwiam...ja utknęłam gdzieś w okolicach chyba lipca czy sierpnia i nie mogę się przełamać, żeby zasiąść do APOMu.
OdpowiedzUsuńZawsze jest coś ważniejszego do zrobienia.
A Twoja kolorystyka nieziemsko mi się podoba :O)
Juhuuu jestem z Ciebie dumna!!!!!!!!! grudzień już szybciej powinien pójść choć nudnawy i monotonny.
OdpowiedzUsuńAle ale co ja widzę - zaczniesz nas gonić z Novą - super :)
GRATULUJĘ!!! Ale się cieszę że wreszcie przezwyciężyłaś ten ciężki okres listopadowy i zamknęłaś drania w ramie. Teraz tylko prościutki grudzień i DONE.
OdpowiedzUsuńI Nova na tapetę :)))
Same dziś fajne wieści mnie spotykają :)
Super, że się przemogłaś!! Czyli jeszcze tylko grudzień i koniec?:)
OdpowiedzUsuńКакая красота я тоже хочу так уметь вышивать
OdpowiedzUsuń